Elia

 
belépett: 2016.06.07
Pieprzę wszystko i wybieram ścieżkę podyktowaną przez me serce... czy Wam to odpowiada czy nie..."
Pontok94több
Következő szint: 
Szükséges pontok: 106
Legutóbbi játék

{BAJKA}

Jaka Ona jest piękna 
W swym spokoju, czekając
Tak cierpliwa i wierna 
Noc po nocy wzdychając
Jest ubrana w sukienkę 
Na sukience tej bzy
Tak; pamięta dokładnie 
Jak pachniały gdy
Powiedział, że wyjeżdża
Na niedługo, bo musi
Tak wierzyła, ufała
Tak go czule żegnała
W oczach lśniły łzy

Dzisiaj w oczach nadzieja
Dziwne, ale została
Chociaż ciągle jest piękna
Zmarszczki twarz poorały
On nie wracał, lecz Ona
Gdy raz serce oddała
Nie mogła go odebrać
Więc ciągle czekała
Nieśmiertelna nadzieja
Latami żyć pomagała
Teraz śmierć litościwa
Jej twarz pogłaskała
I odeszła tak czysta
Jak potoki u źródła
Zobaczyła go w końcu
Czekał tam 
W blasku słońca

*****

Jak wyzwolić się z siebie
Czy da mi ktoś wskazówkę 
Jak w sobie opanować pragnienie
Jak się uwolnić
By dać komuś wolność
Nie chcę żądać
Część sama pojęłam
Wiem że najwięcej znaczy
To co ofiarujemy bo chcemy
Drżąc z obawy 
Że dar zostanie odtrącony
Nie czekając na rewanż 
Tak się staram 
By wyplenić z siebie 
Chęć posiadania
Wściekłą zaborczość 
Cienie zazdrości
Wokoło mnie wciąż to samo
Z tego samego powodu
Krwawiące dusze
Przegrane serca
Zagubione nadzieje
I ta wstrętna rozpacz
Rozwiązanie tkwi w nas
Spisane zapomnianym językiem
Wygraj z sobą
Tylko tyle proste słowa
Lecz na ich zrozumienie
Nie wiem czy starczy życia


Koniec

Nie chcę istnieć
To nie jest mój świat
Ktoś mnie tu wkleił
Wbrew mej woli
Chyba po to bym
Umierała powoli
Jestem nikim specjalnym
Staram się sprostać
Nadziejom we mnie pokładanym
We mnie przez was
Bo wierzycie że potrafie
Zmienić więcej niż mogę
Jestem cieniem siebie
Choć wciąż walczę
Czy nie widzicie
Że nie jestem niepokonana
Umiera we mnie dusza
Nie mam szans zwycięzyć
Chcę odejść wzywa mnie głos
Chcę mu si ę poddać


Niespodzianka

Pojawiłeś się
Tak po prostu przypadkiem
Wszedłeś do domu
Jak każdy z gości
Usiadłeś przy stole
Tak na chwile
I wyszedłeś
Zwyczajnie
Tylko że inni wychodząc
Zostawiają szklankę po kawie
Pety w popielniczce
A Ty zostawiłeś pustkę
Jakbyś wyrwał część obrazu 
Zostawiając dziurę
Nie wierze 
Patrzę jak idiotka
Az olśniło mnie
Zrozumiałam
To pustka nie w domu
To brak czucia we mnie
Moje serce się zbuntowało
Zawsze miało swe własne zdanie
Olało mnie i poszło za Tobą
Zostawiło mnie zszokowaną


Wadera

Biegłam szybko przez prastary las
Pełen drzew potężnych niczym domy
Mroczne cienie kryły się pośród pni
Wiatr poruszał wdzięcznie drzew korony
W sercu nie było miejsca dla strachu
Za to radość ogromna rosła w nim
Biło równo z magiczną wręcz siłą
Pompowało moc arterią żył
Tak bajeczną całość to tworzyło 
Nierealne bo zbyt idealne
Przystanęłam na chwilę w zadumie
Tuzin oczu zatrzymało się na mnie
Już wiedziałam skąd we mnie ta radość 
Byłam tu gdzie me miejsce mój dom
Otaczała mnie moja rodzina
Wzniosłam łeb i z wdzięczności zawyłam

Niedługo trwało to uniesienie
Ulicy gwar zbudził mnie ze snu
Niech to diabli, znów jestem człowiekiem
Częścią najpodlejszego gatunku w tym świecie