beauti_46

belépett: 2006.07.13
Nie liczę godzin ni lat to życie mija NIE JA
Pontok8több
A következő szint megőrzéséhez: 
Szükséges pontok: 192
Legutóbbi játék

Dowcip żydowski c.d.

"Mojsze, ty słyszałeś? Ruskie polecieli na księżyc! - Co ty powiesz! Wszyscy?"

"Na szkoleniu partyjnym w Budapeszcie przewodniczący namawia do zadawania pytań w dyskusji. Wreszcie odzywa się towarzysz Szalman: - Ja mam trzy pytania. Po pierwsze: gdzie podziewa się nasze zboże? Drugie: gdzie podziewa się nasza wołowina? I trzecie: gdzie podziewa się nasza kukurydza? Przewodniczący notuje. Na następnym zebraniu szkoleniowym zgłasza się do dyskusji towarzysz Joszel: - Ja mam tylko jedno pytanie. - Gdzie podział się towarzysz Szalman?"

"W latach 50-tych Mojsze Szafir zjawia się u ostatniego rabina, jaki pozostał w Warszawie. - Rebe, coś mi się zdaje, że bezpieka mi depcze po piętach. Jakie kroki mam podjąć? - Duże kroki, Mojsze! Jak największe!"

"Szwarckopf opisuje w Warszawie swoje wrażenia ze służbowej podróży do Stanów Zjednoczonych. 'Kogo tylko spotkałem, wszyscy mnie od razu pytali: jak tam się żyje w Polsce? Więc mówiłem: rocznicę Wielkie Rewolucji Październikowej obchodzi się w listopadzie. I tak jest ze wszystkim'"

"Agent przez dwie godziny namawia Kobrynera, żeby ubezpieczył swój sklep od pożaru i kradzieży. Kobryner zdecydował się i bierze pióro do ręki. Jeszcze raz czyta uważnie tekst umowy. 'Towarzystwo nie pokrywa szkód wynikłych w przypadku zaprószenia ognia przez właściciela'. Odkłada pióro: - Od samego początku podejrzewałem, że w tym interesie kryje się jakieś oszustwo"

"Agent ubezpieczeniowy Bencjon Szmak nie może zrozumieć, dlaczego Dawid Fiszman się przechrzcił. Przyjaciel doradza mu, aby udał się na rozmowę do tego samego księdza. Upłynęły bite dwie godziny. Fiszman czeka, kiedy Szmak stamtąd wyjdzie. Wreszcie pojawia się cały ociekający potem. - I co? Też się ochrzciłeś? - Nie. Ale go ubezpieczyłem"

"Dziedzic wzywa do siebie handlarza Nuchima. -Potrzebne mi są dwa charty. - Proszę bardzo. Akurat mam na składzie. A ile pan dziedzic jest gotów zapłacić? - No... sto rubli za sztukę. - To ja bym na nich stracił. Sam więcej zapłaciłem. Mogę oddać po sto sześćdziesiąt. - A są dobrej jakości? - Najlepszej. - Zgoda. Nuchim udaje się do swego przyjaciela. - Pinkus, ty przypadkiem nie wiesz, co to jest charty?"

"Cwancygier i Rozenfeld wychodzą z teatru. Jeden daje szatniarce 10 groszy, a drugi 20 złotych. -Ty zwariowałeś? - Sza! Popatrz, jakie ona dała mi futro!"

"Wczoraj był jubileusz mojego szefa. To wszyscy mu się podlizywali. A ja napisałem do niego list, że mam go w pogardzie i wszyscy inni też, że jest kutwa i wyzyskiwacz, oszust i bilardzista, i jak od dwudziestu lat u niego pracuję, tak ani razu jeszcze nie widziałem, żeby się zachował jak człowiek. -Ależ na litość Boską! Przecież jak on dostanie taki list, to zaraz cię wyrzuci na zbity pysk! -A dlaczego ma dostać? Przecież go nie wysłałem"

„-Lejzer, gdzie ty pracujesz? –Nigdzie. –I co robisz? –Nic. –Czy to jest dobre zajęcie? –Pierwszorzędne. Tylko za duża konkurencja”

„Przed wojną Tarnów słynął jako miasto krawców. Jeden z nich wywiesił na drzwiach swojego zakładu tablicę: ‘Tu szyje najlepszy krawiec w Polsce’. Drugi na tej samej ulicy: ‘Tu szyje najlepszy krawiec w Europie’. Trzeci: ‘Tu szyje najlepszy krawiec na tej ulicy’”

„Grynfeld pożyczył od Rojtmana 50 złotych. Spotyka go znów po dziesięciu dniach. –Rojtman, jestem ci winien 50 złotych? –Owszem. –Pożycz mi jeszcze 50, to razem będzie sto złotych. –Proszę bardzo. W dziesięć dni później: -Rojtman, jestem ci winien 100 złotych, prawda? Nie mógłbyś mi ewentualnie pożyczyć jeszcze stu? To razem byłoby dwieście. –Jeżeli to konieczne, proszę. W dwa tygodnie później znowu się spotykają. –Rojtman, czy nie jestem ci winien 200 złotych? –Bynajmniej”

„-Wyobraź sobie, że Urząd Skarbowy się likwiduje. –Skąd ci to przyszło do głowy? –Dostałem od nich wezwanie, na którym jest wyraźnie napisane: Ostatnie Upomnienie

„Renomowany kupiec winny leży na łożu śmierci. Kiedy zbliża się już ostatnia chwila, mówi szeptem do otaczających go synów: -Pochylcie się do mnie. Na koniec udzielę wam bezcennej rady. Wino można robić także z winogron”

„Umierający Jojne Częstochowski mówi ledwie dosłyszalnym głosem: -Ryfke, moja żono, czy jesteś tu? –Jestem, skarbie. – A ty, Jakubie, mój synu? –Jestem, ojcze. –A ty, Chaje, moja córko? –Jestem, tatuńciu. –A ty, Dwojre, moja młodsza córuchno? –Też jestm, ojczulku. Konający podrywa się ostatkiem sił i krzyczy: -To ja się pytam, kto pilnuje sklepu?”

„-Co te spodnie kosztują? –W naszym sklepie mamy stałe ceny. Dlatego ja panu nie powiem dwadzieścia, nie powiem osiemnaście, nie powiem szesnaście rubli. Ale nie mogę zejść poniżej piętnastu. –A ja panu nie powiem cztery, nie powiem sześć, nie powiem nawet siedem rubli. Dam osiem i ani kopiejki więcej. –Chaim, zapakuj panu te spodnie”

„Agent ubezpieczeniowy: -Ta polisa od wypadku bardzo się panu opłaci. Na przykład jak pan złamie rękę, otrzymuje pan pięć tysięcy złotych. A jak nogę, to nawet dziesięć tysięcy złotych. A jak pan złamie kark, no! to jest pan urządzony do końca życia”

„Stary Tajtelbojm do syna: -Nie rozumiem, jak ty mogłeś splajtować? Dopiero w zeszłym roku wziąłeś 50 tysięcy guldenów posagu. Przypuśćmy, że urządzenie się kosztowało 10 tysięcy, że spłaciłeś może za 5 tysięcy długów i 5 tysięcy wydałeś na życie. To i tak powinno ci jeszcze zostać jakieś 30 tysięcy! – A interesów nie robiłem?”

„-Kup pan okazyjnie tę walizkę. To piękna walizka. –A po co mi walizka? –No przypuśćmy, że jedziesz pan w podróż, to można do niej schować ubranie. –I co? Będę siedział w pociągu nago?”

„-Mógłbyś mi coś pożyczyć? –Kiedy nie mam przy sobie ani grosza? –A w domu? –Dziękuję. Wszyscy zdrowi”

„Polski arystokrata do Żyda: -Proszę mi pożyczyć na trzy miesiące dwadzieścia tysięcy rubli. –A czym pan zagwarantuje? Arystokrata dumnie: -Słowem honoru uczciwego człowieka. –Zgoda. Proszę go przyprowadzić”

„Baron von Prachnitz: -Ależ pan radca handlowy świetnie wygląda! Jak młodzieniec. Spotkałem też niedawno pana szanowną małżonkę i dwie przeurocze córeczki. –Po co te szczegóły! Ile i na jak długo?”

 

 

 


Mistrz nastroju.....

i ten głos, wprawia mnie w nastrój lekkiego rozleniwienia. Takiego swinging and flowing state. Swoisty weightlessness. I tak dobrze jest! Bo jak jest nam dobrze, bo jak nam w duszy dobrze gra, jest cieplutko, przytulnie, sączy się muzyczka i wino... czegóź do szczęścia jeszcze potrzeba? No oczywiście kawałka rozgwieżdżonego, nieba (w piosence było inaczej "błękitnego") i chleba, i drogi szerokiej i góry wysokiej. Nie patrzysz na kwaśną minę, nie słuchasz złośliwych słów, nie gonisz, nie musisz. Odgradza Ciebie od tego wszystkiego śliczna nutka. Miłego dalszego wolnego Wam życzę ;)

https://www.youtube.com/watch?v=Edwsf-8F3sI

Another winter day has come, And gone away
In even Paris and Rome
And I wanna go home, Let me go home

And I’m surrounded by A million people

I Still feel all alone,
Oh, let me go home, Oh, I miss you, you know

No to czujemy się już całkiem dobrze i jesteśmy w domciu :D Nie ma to jak w domciu... Co tam Paryż and Rome I wanna go home

https://www.youtube.com/watch?v=lbSOLBMUvIE

Trochę zmieniam klimat na more dangerous and tragic, ale ta wersja podoba mi się bardziej od oryginału. Dziwne, bo nie lubię tzw. coverów.

https://www.youtube.com/watch?v=M2viFm8f_Lo

A ponieważ mamy karnawał zapraszam to tańca :D (najlepiej we dwoje) ale niekoniecznie.

https://www.youtube.com/watch?v=aLNTJd-gziQ

No i ostatni taniec koniecznie dla mnie!!!!!

https://www.youtube.com/watch?v=LAjfB0XfjkA

BONUS!!!

https://www.youtube.com/watch?v=fqaNMcphCSw

 

 


Strofy dla Ciebie

Obejrzałam wspomnienie o Krzysztofie Kolbergerze. O jego życiu, tym wcześniejszym i tym z ostatnich dni. O jego drodze do aktorstwa. Wspomnienia o Nim bliskich i przyjaciół. Romantowska (była żona) powiedziała o Nim, pięknie: ...tak jak On chorował i cierpiał (nie absorbując nikogo). tak cierpią ... zwierzęta.

https://www.youtube.com/watch?v=fS---ZM3oNY

Zapewne wielu z Was nie słuchało pięknej poezji, deklamowanej przez Pana Krzysztofa Kolbergera w Strofach dla Ciebie w Lecie z Radiem. Achhh, ten głos!!!! Piękny, aksamitny, płynący z serca wprost do serca, z duszy do duszy. Tak jak On recytował poezje romantyczne, mało kto potrafił. Ten głos zawsze będzie pobrzmiewał we mnie. Żegnaj.... R.I.P. Pustka, jaką zostawiłeś, zostanie cichą, niemą przestrzenią, której żaden głos tak pięknie jak Ty to robiłeś nie wypełni


Lamus i nie tylko

 

Z muzycznego lamusa wyciągam dzisiaj śliczną muzyczkę OMD :

https://www.youtube.com/watch?v=uQoYeMAS5qo

I wyciagam jeszcze starszą muzę, tym razem orkiestra Percy Fath'a gra piękny temat Max'a Steiner'a z "Kraina wiecznego szczęścia" (po naszemu) a w oryginale "A summer place"

https://www.youtube.com/watch?v=mERbQIvgJXs

Piękny bardziej współczesny klimat autorstwa Kerunesh'a - to się słucha nieco głośniej z zamknietymi oczami  ;)

https://www.youtube.com/watch?v=IEM9vLPoFsg

A jeśli się nie podoba (bo i nie musi, nie daję żadnych gwarancji i zażaleń też nie przyjmuję) to:

https://www.youtube.com/watch?v=9hyrQzhU08w

Spokojnej nocki

 


Piękne są tylko chwile...

Ostatnie tygodnie to istne wariatkowo. Przed świętami - gonitwa (sprawy, zakupy, wyjazd, rodzina - uff, milutko przez chwilę, powrót), przed Sylwestrem - gonitwa (sprawy, które muszą być załatwione do końca roku, lawina spraw, i to tak: dzisiaj na dzisiaj!!! za pół godziny, bo przepadną fundusze, no a jak forsa to nie ma zmiłuj, czy też innej opcji), po Sylwestrze - gonitwa (?). Wielu się zdziwi, przecież mamy przed spobą cały rok to dlaczego tak gonić? Ale jakimś dziwnym rozpędem ze starego roku, sprawy i spotkania, które nie wyhamowały wpadły mi do stycznia - maraton, "burza mózgów" utrzymywana w ryzach i pod stałą kontrolą, bo o gadulstwo takie czcze i nie na temat bardzo łatwo i musi być: "wróć do tematu, meritum, o czym my tu musimy teraz, zaraz, na jutro". I wreszcie dzisiaj, meeting z kooperantami w celu omówienia dokumentu (brudnopisu chyba, bo tak niechlujnego dokumentu dawno nie widziałam) i ponownego, ostatecznego przeanalizowania analizy wdrożeniowej (:D). O 19-tej upragnione chwile, na które już długo czekałam (właściwie to od tych krótkich miłych, serdecznych, ciepłych, rodzinnych tych świątecznych). Nareszcie. Wyjść, pójść, zanurzyć się w błękitną toń (to nic, że pachnącą nieco chlorem), od ściany do ściany, na maxa, wolniej, pozwolić się unieść, jak listek na wodzie kołysać się, zamknąć oczy i flowing, sweeming. Mam 60 minut - chwila, ale cudowna. Jeszcze na 10 minutek skok do babelków - hurraaa, wanna puściuteńka. Tylko jeden punkt podparcia a reszta mojego jestestwa bombardowana, obijana ze wszystkich stron, znoszona w prawo, w lewo przez tysiące wzburzonych, gniewnych ale jednocześnie cudownie, łagodnie, muskających i głaszczących bąbelków. Koniec. Trzeba wracać.:( Po drodze słyszę piekną piosenkę Celine Dion - piękne słowa, piękna muzyka, piękny głos i kolejna cudowna chwila. Życzę Wam jak najwięcej pięknych chwil.

https://www.youtube.com/watch?v=MhHrpW5y5CA

Za tamten czas gdyś przy mnie trwał
Za całą prawdę, którą dziś już znam
Za radość co wypełnia życie me
Za chwile złe zmienione w śmiech
I za marzenia,- już to wiem
Za miłość co spełniała je
Już zawsze będę wdzięczna skarbie
Ty nie dałeś upaść mi
Wciąż wspierałeś bo
Ty patrzyłeś sercem na mnie rozumiejąc to

Gdy byłam słaba miałam Cię
Znalazłeś słowa gdy gubiłam sens
Byłeś mi wzrokiem kiedy wokół mgła
Odkryłeś siłę którą (w sobie) mam
Pomogłeś zdobyć każdy szczyt
Walczyłam bo wierzyłeś mi
I to kim jestem dziś
Sprawiła miłość

Twych skrzydeł czar unosił mnie
Twej dłoni żar był jak Nieba brzeg
Traciłam wiarę, Tyś przywracał ją
Do gwiazd tak blisko było stąd
Gdy byłeś przy mnie, miałam moc
Z miłości Twej czerpałam ją
Za każdy dzień dziękuję Tobie
Choć nie poznam wszystkich prawd
Ale Pewność mam i wiem
Byłam w blasku błogich chwil bo kochałeś mnie

Gdy byłam słaba miałam Cię
Znalazłeś słowa gdy gubiłam sens
Byłeś mi wzrokiem kiedy wokół mgła
Odkryłeś siłę którą (w sobie) mam
Pomogłeś zdobyć każdy szczyt
Walczyłam bo wierzyłeś mi
I to kim jestem dziś
Sprawiła miłość

Zawsze byłeś gotów mi
Być wiatrem , burzą, żaglem i
Niczym latarnia w życiu mym Twa miłość lśni
Tyś był mą inspiracją
I prawdą pośród kłamstw
To Ty sprawiłeś że dziś kocham Świat

Gdy byłam słaba miałam Cię
Znalazłeś słowa gdy gubiłam sens
Byłeś mi wzrokiem kiedy wokół mgła
Odkryłeś siłę którą (w sobie) mam
Pomogłeś zdobyć każdy szczyt
Walczyłam bo wierzyłeś mi
I to kim jestem dziś
Sprawiła miłość