Ultima partita
Dobra żona...
Wstaje o 4.oo rano, nastawia pranie, by zdążyć rozwiesić w suszarni/ na
strychu. W miedzy czasie, przegląda zeszyty dzieci, przygotowuje im
książki, ubranka, biegnie po bułeczki i robi śniadanie. O szóstej budzi
męża buziakiem, poranną kawą i chrupiącym rogalikiem, podaje świeżo
wyprasowaną koszulę i dokładnie wyszczotkowany garnitur, sprawdza czy
mąż ma wszystko i odprawia go do pracy. Po 7.oo, sprawdza czy dzieci
mają co niezbędne do szkoły... pakuje w gimbusa i... nareszcie ulga,
chwila dla siebie. O Boże.... już 7.15 jest spóźniona, telefon do
koleżanki i jest "kryta".
Po 8.oo, trzeba nadgonić na piętrzyło się zaległości... ale obrotna
dziewucha "obskoczy..., - obrobi się".
Po piętnastej, tłoki, korki..., zakupy, dwie siatki, wrzynają się ręce,
nareszcie... - nie ma jak w domu. Skrobanie ziemniaków kurcze, jak
dobrze, nie trzeba obierać, szybciej..., mięso już się dusi, zupa
"dochodzi". Mąż wraca... a obiad jeszcze 15 minut, wie że może na niego
liczyć, - jest wyrozumiały..., - zadowoli się czekając nawet piwkiem i
krakersami. Wpadają dzieci akurat... ciepły obiad, później lekcje pod
kontrolą mamy... Tatuś zasnął na kanapie, dzieciaki wreszcie na dworze,
super nie będzie się nikt kręcił, można sobie posprzątać, posortować i
wynieść śmieci... Co to, znów pranie, jak te dzieciaki się brudzą...
Jaki ten dzień krótki!!?? Kolacja, kąpiel młodych, piżamki i do
spania... chwila wytchnienia, mąż przyklejony do telewizora, można
chwilę w internecie pogmerać, opłacić rachunki parę przelewów. O kurcze
już 23.oo, padnięta kobieta kładzie się na sofie, by nie budzić
chrapiącego męża. Nie może usnąć jedna myśl nie daje jej spać... - coś
jest czego nie zrobiła..., co przeoczyła... Co to jest? O matko.... -
mąż jeszcze dziś nie rucha..y !! Biegnie co sił jej zostało, do łoża
małżeńskiego..., do męża.