beauti_46

registro: 13/07/2006
Nie liczę godzin ni lat to życie mija NIE JA
Pontos8mais
Manter o nível: 
Pontos necessários: 192
Online agora

Dowcip żydowski c.d.

…c.d.

„Miejscowy głupek powiedział: - Ja i rabin cudotwórca jesteśmy bliźniakami. Za mną biegają wszyscy normalni ludzie, a za nim wszyscy stuknięci. We dwóch mamy za sobą cały świat”

„Kiedy późniejszy cadyk Jicchok Meir był jeszcze małym chłopcem, matka przyprowadziła go do magida z Kozienic i ktoś zagadnął: - Dam ci guldena, jeśli mi powiesz, gdzie przebywa Bóg. Chłopiec odparł: - A ja dam ci dwa guldeny, jeżeli mi powiesz, gdzie go nie ma”

„Do rabina cudotwórcy

Przyszła kobieta ze skargą, że rodzi swojemu mężowi tylko córki. Odrzekł jej: - Bądź spokojna, kobieto. Za rok urodzisz mężowi syna. W nocy przyszedł do niego anioł Pański i oznajmił: - Miałeś czelność użyczyć łaski, której tylko Pan może użyczyć. Twoje przyrzeczenie się spełni, ale wiedz, że ty będziesz za to wyłączony z pobytu w raju. Nazajutrz rabi urządził wielkie święto. Anioł dziwi się. Rabi wyjaśnia: - Jakże miałbym tego nie świętować? Dotychczas czyniłem dobro, aby sobie zasłużyć na raj. Odtąd mogę już czynić dobro dla samego dobra”

„- Jak śmiesz wyśmiewać się z naszego rabina, z którym sam Bóg rozmawia w każdy piątek? – A skąd o tym wiesz? - pyta mitnaged. – Bo mi sam opowiedział. – Może kłamał. – Co ty wygadujesz? Czy Bóg rozmawiałby z kłamcą?”

„- Rebe, pomóż! Zaraza wybuchła u mnie w kurniku. Rabi to przemyślał i udzielił rady. Po dwóch dniach Żyd wraca: - Rebe, moje kury ciągle zdychają! Znowu przemyślenie. Kolejna rada. Po tygodniu: - Rebe! Nie pomogło! Kury dalej zdychają! Na to rabin: - Rad ja mam dla ciebie w zapasie jeszcze więcej. Ale czy tobie wystarczy kur?”

„Za dawnych czasów pewien możnowładca wpadł na pomysł urządzenia dysputy między prawosławnym popem a rabinem, zapowiadając, że pierwszy, który nie potrafi odpowiedzieć na pytanie swego przeciwnika, zostanie skrócony o głowę. Gdy rozeszły się o tym wieści, prosty furman z Chełma zgłosił się z gotowością, że wyręczy rabina w dyspucie. Zastrzegł tylko, że on pierwszy zada pytanie. Ze względu na głupotę przeciwnika pop nic nie miał przeciwko temu. Furman zadał pierwsze pytanie: - Co znaczy ejneni jodea? Otrzaskany z językiem hebrajskim pop odpowiedział zgodnie z prawdą: - Nie wiem. I ucięto mu głowę. Rabin pyta zwycięzcę, skąd wpadł na taki pomysł. Furman wyjaśnia: - Kilka lat temu zadałem to samo pytanie naszemu rabinowi w Chełmie i tak samo mi odrzekł. Więc pomyślałem sobie, że skoro nawet on nie wiedział, to pop tym bardziej nie będzie wiedział”

Lejzer idzie spać. Włazi pod kołdrę, układa się obok żony, wystawia nogi. Patrzy. Coś się nie zgadza. – To moje nogi. To są Ryfki nogi. A to czyje nogi? Liczy ponownie. – To są moje nogi. To Ryfki nogi. A to czyje nogi? Wciąż o jedne za dużo. Wychodzi z łóżka i jeszcze raz bierze się do liczenia. – To są moje nogi. A to Ryfki nogi. Wszystko w porządku”

„Bereł i Szmereł kupili do spółki baryłkę wódki i ruszyli z nią w obchód po okolicach, ustaliwszy, że będą sprzedawać po kieliszku i tylko za gotówkę. Po drodze Szmereł odczuł pragnienie i powiada: - Wiesz ty co, Bereł? Wypiłbym kieliszek. Ale płacę gotówką. Masz tu krajcara. Zgoda. Po jakimś czasie Bereł: - Ja też bym wypił. Masz krajcara. I tak dalej. Pod wieczór wrócili do Chełma z pustą baryłką. Na ulicy jakiś znajomy spytał: - Jak się udał interes? – Pierwszorzędnie. Sprzedaliśmy wszystko za gotówkę”

„Matka posłała synka po zapałki. – Co jest? Icek, ty się dałeś oszukać! Ani jednej dobrej. Na to zdumiony Icek. – Nie rozumiem. A wszystkie wypróbowałem”

„Jeden z mieszkańców Chełma studiował Talmud i wyczytał: Bóg strzeże głupich. Ponieważ wszyscy mu powtarzali, że jest wyjątkowo głupi, postanawia zaraz to sprawdzić i wyskakuje przez okno. Leży z połamanymi nogami na ziemi i jęczy: - Zawsze wiedziałem, że nie jestem głupi. Ale nie wiedziałem, że jestem aż taki mądry”

„Fryzjer strzyże Getzla i zabawia go dowcipami. – Zgadnij pan, kto to jest? Ani mój brat, ani moja siostra, a dziecko moich rodziców. – Nie mam pojęcia. – Ja sam. Getzel wraca do domu, pokładając się ze śmiechu, i woła do żony: - Zgadnij, kto to jest? Ani mój brat, ani moja siostra, a dziecko moich rodziców! – Nie zgadnę. – Ten fryzjer z przeciwka!”

„- Reb Gedalje, dlaczego pan ciągle tak pojękuje? – Bo mnie buty cisną. – A nie może pan nosić luźniejszych? – Posłuchaj pan. Moja żona ciągle choruje; wierzyciele nie dają mi spokoju; córek nie mogę wydać za mąż; co ja mam z życia? Ale kiedy wracam do domu i wreszcie zdejmuję buty, nu! To wtedy przez jakiś czas wiem, co znaczy szczęście”

„Fragment kazania w synagodze: - Bywają takie konie, co ciągną wóz na lekkie cmoknięcie. Bywają konie, którym trzeba kilka razy przyłożyć batem, żeby zaczęły ciągnąć: to jeszcze SA całkiem niezłe konie. Ale są takie konie, na które nie pomogą żaden krzyk ani żadne bicie: przyznacie, że właściwie to już w ogóle nie są konie”

„Zalcman wraca o drugiej w nocy. Drzwi domu są zaryglowane i żona nie chce go wpuścić. – Salciu, ja przyniosłem wino i pieczeń z gęsi. Małżonka otwiera. – Gdzie one są? – W moim brzuchu”

„- Zgadnij, co ja przed chwilą jadłem? – Chuchnij. Cebulę! – Nie zgadłeś. – Chuchnij jeszcze raz. Czosnek! – Ty głupi. Truskawki!”

„- Jak tam było na proszonym obiedzie u Rozencwajgów? – Jak by to panu powiedzieć? Gdyby zupa była taka ciepła jak wino, wino takie stare jak gęś, a gęś taka tłusta jak pani Rozencwajg, to byłoby całkiem nieźle”

„Ruben i Nochem wspólnie zamówili rybę. Nochem podzielił ją nierówno i wziął sobie większy kawałek. - Wstydź się – powiada Ruben – Jakbym ja tak nierówno podzielił, wziąłbym sobie mniejszy kawałek. Nochem wzrusza na to ramionami. – O co chodzi? Przecież masz mniejszy kawałek”

„Trzej Żydzi w koszernej restauracji. – Poproszę herbatę. – Ja też, ale z cytryną. – Dla mnie też herbata. Ale ma być w czystej szklance. Kelner przynosi na tacy trzy herbaty. – Który z panów życzył sobie w czystej szklance?”

„- Lejzerowicz, co znaczy pourquoi? – Dlaczego. – Tak się pytam”

„ – A co znaczy rien? – Nic – Niemożliwe. Przecież musi coś znaczyć” cdn.